ATM grupa

MENU

Ewa Konstancja Bułhak: W domu rządzi Noculowa!

Energetyczna, pełna komediowego temperamentu. Jedna z najbarwniejszych i zaskakujących postaci serialu „Ojciec Mateusz”. Gra Basię Nocul, żonę aspiranta Mieczysława Nocula. W nowych odcinkach czeka ją wiele zmian. Niektóre całkowicie wywrócą do góry nogami, nie tylko jej życie. Aktorka bardzo dużo pracuje na scenie, na której nie tylko gra, ale i reżyseruje spektakle. Poświęca się także pracy wykładowcy w szkole aktorskiej. Kiedy spotyka na planie swoich były studentów, mówią jej z uśmiechem:  Dzień dobry. – Myślę sobie wtedy, że chyba mnie lubili – opowiada.

 

Spotykamy się w teatrze. Za kilka chwil wchodzisz na scenę, by zagrać w spektaklu „Matka Courage”. Czy jest to właśnie miejsce, które daje Ci największe zawodowe spełnienie?

W Teatrze Narodowym w Warszawie pracuję od 20 lat. W mojej pracy – nie ważne czy dotyczy teatru, serialu, czy filmu – najciekawsza jest różnorodność. Z drugiej strony… Choć nie wiem, jak bardzo byśmy się starali, to i tak nie unikniemy powtarzalności. Bo chociaż jesteśmy aktorami, pozostajemy wciąż sobą.

Cennym pozostaje to, że od czasu do czasu trafiamy na reżysera, który dostrzega w nas zupełnie kogoś innego. I tak, jak w moim przypadku, na kogoś, kto chciał poskromić moją wrodzoną łatwość do komediowych ról. A wydobyć coś zupełnie przeciwnego. W teatrze lubię również to, że chcą pracować ze mną zarówno dojrzali reżyserzy, z dorobkiem, jak i pozostający na początku swojej drogi artystycznej.

Teatr daje Ci większą różnorodność niż serial?

Jak już wspomniałam, najciekawsza pozostaje różnorodność. Nie uciekam od pozytywnych bohaterek. Nie próbowałam przełamywać swojego wizerunku. Być może dlatego, że inne propozycje przychodzą do mnie właśnie w teatrze. Mówisz o zaszufladkowaniu… Kiedyś śmiałam się, że w serialach gram najczęściej albo żony policjantów, albo policjantki. No, tak się układało. Ale najgorsze byłoby to, gdybym cierpiała z powodu takich właśnie ról i czuła się niespełniona.

Ucieczką od zaszufladkowania jest także reżyseria. W Teatrze Narodowym zrealizowałam „Siodło Pegaza” – spektakl muzyczny na podstawie tekstów m.in. Jeremiego Przybory oraz muzyki Jerzego Wasowskiego. Grany był przez 3 sezony. Wspaniała przygoda, wielka satysfakcja. I nie ukrywam, że coś następnego „chodzi” mi już po głowie…

To komediowe przedstawienie jest dowodem tego, że potrafisz się dobrze bawić?

Również. Lubię takie poczucie humoru, jakie prezentowali Starsi Panowie. Było ono abstrakcyjne, wymagało myślenia. Chciałabym zainteresować tym moich studentów w akademii. Trudne, ale wierzę, że się uda. Starsi Panowie wierzyli, że istnieje alternatywna rzeczywistość. Zakładali fraki i wkraczali w inny wymiar, pozostając jednocześnie nadal w tamtej szarej rzeczywistości, przegryzając mielonkę.

Spotykasz na planie i w teatrze swoich studentów?  

Oczywiście. Odpowiadają mi grzecznie: „Dzień dobry”. Myślę sobie wtedy – chyba mnie lubili. Wielu z nich to już teraz moi koledzy z pracy.

Teatr i serial nie muszą się wykluczać. Jesteś tego żywym przykładem.

Wszyscy, którzy angażują mnie do różnych produkcji, wiedzą, że teatr jest dla mnie najważniejszy. Bywa, że tuż przed premierą, gdy odbywają się intensywne próby, trudno jest mi znaleźć wolny dzień, aby nakręcić kolejne sceny na planie serialu. Jestem wtedy „nie do wyjęcia”. Nie zwalniam się z prób. Taką wyznaję zasadę. Sama również nie lubię, kiedy próbuję z tzw. duchami. Bo tak mówimy żargonowo o tych kolegach, których na próbach nie ma… Bo zwalniają się właśnie z powodu serialu.

Staram się łączyć te dwie rzeczy. Udaje mi się chociażby w przypadku „Ojca Mateusza”. To ważne, bo lubię grać w nim grać. Autentycznie uważam, że jest jednym z najlepszych seriali, jakie możemy oglądać w telewizji. Grają tu również moi cudowni koledzy. Ma ciekawy scenariusz, osadzony w naszych realiach. Rzeczywisty, a nie wydumany. A przez to niezwykle zyskuje. Udało się to pomimo faktu, że jest formatem, „przeszczepionym” z włoskiej rzeczywistości. A w tym wszystkim moja Basia Noculowa, która pozostaje tzw. bliską bohaterką. Można się z nią utożsamiać.

Muszę przyznać, że bardzo lubię wyjazdy do Sandomierza, w którym powstaje część zdjęć do „Ojca Mateusza”. Tym bardziej, kiedy zostajemy tam przez kilka dni – wtedy, po planie, możemy w końcu pobyć ze sobą. Człowiek nigdzie się nie spieszy i ma szansę porozmawiać z kolegami, z którymi tak trudno czasami się zobaczyć…

Twoją bohaterkę, którą zobaczymy również w najnowszych odcinkach „Ojca Mateusza”, czeka kilka nowości. Basia rozpocznie stałą pracę. Ale to nie wszystko…?

Faktycznie, u Noculowej sporo się wydarzy. Pod koniec poprzedniej serii znalazła stałą pracę i to w bardzo ciekawym miejscu. To pracownia zajmująca się dekorowaniem wnętrz. Na początku będzie tam asystentką. Jednak szybko awansuje. I sporo przeżyje. Przypadkiem odkryje w sobie uśpiony talent. Okaże się, że sama również potrafi ciekawie aranżować wnętrza. Jeden z przygotowanych przez nią projektów spodoba się nawet pewnej klientce.

 

Michał Piela, twój serialowy mąż z „Ojca Mateusza” jest również – podobnie jak Ty – aktorem teatralnym. Być może i dzięki temu macie sporo wspólnych tematów i dobrze się rozumiecie?

To prawda. Z Michałem mam świetny kontakt. Bardzo to sobie cenimy. To lepsze niż sytuacja odwrotna – kiedy między mną a innym aktorem nie ma żadnego porozumienia. Wtedy o wiele trudniej się pracuje. Nie zawsze jest idealnie, a praca na planie serialu tylko pozornie może wydawać się „lżejsza” czy mniej wymagająca od aktora. Nic bardziej mylnego. Reżyserzy potrafią być niezwykle wymagający. Przez wejściem na plan odbywają się próby. Kawał pracy.

Co najbardziej inspiruje Cię w Twojej bohaterce, Basi Nocul?

Do stworzenia tej postaci posłużyła mi przede wszystkim jej relacja z mężem. Wątek rodzinny był na samym początku najważniejszy dla obojga. Dopiero z czasem pojawiły się kryminalne historie, które dotyczyły samej Basi – porwano jej dziecko, została oszukana, itd…

Jestem żoną Nocula, postacią drugoplanową, której głównym zadaniem jest „budowanie” postaci Mietka. Kiedy jednak wraca on z komisariatu do domu, sytuacja się zmienia. Okazuje się bowiem, a przynajmniej tak to sobie wymyśliłam, że ten wielki facet, który może stwarzać pozory takiego, który niczego się nie boi, po powrocie z pracy zmienia się w kogoś zupełnie przeciwnego. Staje się potulny, łagodny. W domu rządzi Noculowa.

Podoba mi się także, że mimo wielu różnic – bo Basia i jej mąż często się spierają, dyskutują – finalnie potrafią się porozumieć. To pozytywne przesłanie, które płynie z naszego wątku dla widzów.

Szkoła, serial, teatr. Masz dwie córki. Pełnoetatowa mama oraz aktorka?

Dokładnie tak, jak mówisz. Myślę o tym, żeby niebawem móc zagrać mój muzyczny spektakl, recital „Uciekająca panna młoda” w Warszawie. Jego premiera odbyła się w Lublinie.

Pytałeś o kino, w którym pojawiam się niezwykle rzadko… Gdyby jednak przytrafiła mi się jakaś ciekawa rola w fabule, to pomimo wielu zajęć, którym się poświęcam, znalazłabym i dla niej czas. Mam nadzieję.

Serial, praca w Akademii Teatralnej, w której uczę przedmiotu: interpretacja piosenki, teatr oraz wspomniana przez ciebie rodzina… Dopadają mnie wyrzuty sumienia. To dlatego, że bywają okresy, kiedy jest mnie za mało w tej prawdziwej, życiowej roli – mamy. A poza tym, ja naprawdę kocham czasami po prostu poleżeć na kanapie.

Rozm. Adam Nowicki

„Ojciec Mateusz” – emisja kolejnych odcinków w czwartki na antenie TVP 1 o godzinie 20.30.

Galeria zdjęć

Fot. TVP/Marzena Stokłosa
Poleć znajomemu:

Powiązane wpisy